Osłuchaliśmy się z Taco, zdążyliśmy zapomnieć o Macie – czego chcieć więcej? Opinie bywają różne, fakty jednak są takie, że bieżący rok ma jeszcze wiele do zaoferowania. Pretendentów jest sporo, postarajmy się więc przewidzieć co mogą nam pokazać ciekawego rodzimi raperzy. Tylko najciekawsi!
fot.: Klaudia Piwek (IG: @k.piwek)
PRO8L3M - PROXL3M
W 2013 roku dostaliśmy EPkę „C30-C39”, reszta to już historia. Jej bohaterowie na dziesięciolecie swojej działalności przygotowali projekt, z promocją którego niedawno ruszyli. Pierwszy singiel, „Nicea” wskazuje jasno – PRO8L3M wrócił! I to w formie.
Steez jest artystą, którego każdy projekt należy sprawdzać i doceniać, natomiast Oskar jest raperem, którego każda zwrotka może zaskoczyć. „Nicea” stawia na dobrze znane fanom zespołu treści, choć podane w nowej muzycznie odsłonie. W końcu tak zinterpretowanego sampla z „Whoopty” nie mogliśmy się spodziewać. To, czego natomiast mogliśmy się spodziewać, to karkołomne flow, przy pomocy którego wokal zespołu buduje kolejną dystopijną, pełną narkotyków i kobiet o przykładowych imieniach historię. Historię, której słucha się tak dobrze, jak zawsze.
Ponoć PRO8L3M się zapętla. Co z tego? Jeśli się zapętlać, to tylko w taki sposób. Powtarzać się na wysokim poziomie, to też sztuka. Czego więc oczekujemy? Bitów Steeza – ten człowiek, wydaje się, mógłby zrobić gwiazdę z Twojego kuzyna, który na pierwszą komunię dostał mikrofon i właśnie wrzuca pierwsze numery na tablicę. A, przypominamy, rapuje Steezowi ktoś troszkę lepszy. Z całym szacunkiem do twojego kuzyna.
Gedz - TBA
Trzy lata minęły od ostatniego albumu Gedziuli. W tym czasie pojawił się gościnnie w paru miejscach, chociaż raczej oszczędnie dysponował swoim wokalem. W tym roku pośpiewał u Odysa na numerze „Nihil Novi” i cóż można powiedzieć – forma jest. Nigdy nie był wybitnym tekściarzem, ale wstydu nie robił. Za to ucho do bitów miał już bezbłędne, sam przecież wiele z nich stworzył. Również jego linie melodyczne, a także perfekcjonizm w ostatecznym brzmieniu sprawiają, że zawsze się trochę czeka na Gedza.
Dlatego bardzo cieszyły najpierw jego promocyjne aktywności, a w końcu i pierwszy singiel. Rozbudowany instrumentalnie, budujący napięcie przez cały utwór podkład oraz enigmatyczna, oszczędna w tekście zwrotka sprawiają, że apetyty już teraz są wyostrzone. Zresztą, co ja mówię! Płyta może się nawet dobrze nie zapowiadać, ale, kurwa mać, to jest Gedz! Na to się po prostu czeka!
Łona x Konieczny x Krupa – TAXI
Płyta rapera Łony z innym producentem niż Webber na początku była ogromnym zaskoczeniem. To pierwszy dłuższy projekt Łony z kimś innym niż wiadomy towarzysz od… początku kariery. Już na pierwszym nielegalu grupy Wiele C.T. z 1999 roku Łona debiutował wydawniczo na bitach Webbera. Współpraca dłuższa niż spora część małżeństw została na chwilę zawieszona, by szczeciński raper mógł porapować na podkładach stworzonych przez Kacpra Krupę – romansującego z elektroniką saksofonistę oraz Andrzeja Koniecznego – uzdolnionego muzyka, propagatora jazzowych improwizacji i mariaży międzygatunkowych.
Już po pierwszych singlach można mieć pewność, że to działa. Tekstowo spodziewamy się najwyższych lotów, bo dla dobrego tekściarza nie ma nic lepszego, niż ciekawy koncept, który może zinterpretować. Tak jest i tutaj! Teksty Łony od zawsze były na tyle dopieszczone i inteligentne, by odnaleźć się na ambitnych, instrumentalnych aranżacjach, dlatego chwilowy chociaż odpoczynek Webbera może okazać się nadspodziewanie korzystny. Czekać, słuchać, tatuować, puszczać rodzicom przy obiedzie. Każda płyta Łony jest potencjalną topką roku, tym razem nie będzie inaczej.
Bambi/Young Leosia
Z premedytacją umieszczamy je zaraz po Łonie. Pokazuje to pewnie jakiś tam przekrój i różnorodność sceny, ale ja to uważam po prostu za zabawne. Leokadia już zapowiedziała, że jako pierwsza album wypuści jej podopieczna, a zaraz potem biorą się za wspólny projekt, prawdopodobnie w ramach podmiotu o nazwie Pretty Girls $wag. Wydawać by się mogło jednak, że i matka założycielka Baila Elli powinna wkrótce uderzyć z solówką, w końcu parę singli już puściła. Co by to nie było – oczekiwania są podobne.
Bambi jest lepszą raperką od Leosi. Muzycznie też zdaje się ją prześcigać. Nie znaczy to oczywiście, że Leo jest daleko w tyle, bo warto też pamiętać, że czego nie dociągnie, to nadrobi wizerunkiem i charakterem. Fajnie, że w kobiecym trapie istnieją takie postaci – kolorowe, wyraziste oraz całkiem dobrze radzące sobie z bitami. Leosia na tym etapie wydaje się, jakby w świadomości słuchaczy była od zawsze (pomimo zaledwie jednej EPki!), ale single, które do tej pory puściła Bambi również są ałkiem obiecujące. Papiery na karierę ma, to na pewno, ale warto pamiętać, że niecały rok przed transferem pod skrzydła starszej koleżanki odbiła się z hukiem od SBM Startera.
My jednak wierzymy, że tym razem uda się zarówno jednej, jak i drugiej rozwinąć i ugruntować swoje pozycje na scenie, w jeden, bardzo prosty sposób – wydając dobrą muzykę. Obyśmy tylko nie skończyli ze złamanym sercem…
Barto Katt – Sookie
Z premedytacją umieszczamy go zaraz po Bambi. Wielokrotnie doceniany przez specjalistów, wielokrotnie olewany przez słuchaczy. Kolejny album z końcówką -ie, kolejna próba przedostania się do szerszej widowni, kolejna brzmieniowa Kinder Niespodzianka – przewidywać w jaką muzykę odbije Barto tym razem, to większe ryzyko niż bukmacherka na polskiej lidze.
Póki co dostaliśmy single, który wskazywałby na boombapowy kierunek – na Hvncwotach brak trapu wyszedł świetnie, choć tam Soulpete robił, co chciał sięgając do jazzujących sampli, o boombap się czasem ledwie tylko ocierając. Ja osobiście wolałbym powrót do Barto elektronicznego, jak na poprzednich dwóch solówkach, ale fakty są takie, że w jaki podgatunek ten chłopak nie uderzy, tam będzie czołówką. Na pewno warto czekać, ale warto też śledzić, bo bardzo możliwe, że o tej premierze za dużo nie usłyszycie.
OKI - TBA
Naszła mnie ostatnio refleksja, że polska scena nie ma się tak źle, jeśli chodzi o mainstream. Oczywiście, bywa różnie, przekrój jest spory, ale biorąc pod uwagę, że na przestrzeni ostatnich 7 lat w ścisłym topie zmieniali się Taco, Quebo i wczesny Mata, to zawsze był w tym topie ktoś, kto był dobrym raperem. Fajnie, że tradycja ta jest kultywowana i pozycję tę przejął Oki.
Hype lubił o nim pisać, że to jedyny obecnie raper, na którego single czeka z taką samą zajawą, jak na idoli czasów nastoletnich. Coś w tym jest. Chłopak zaraża energią w każdym swoim ruchu, wszystkie jego działania zdają się być afirmacją pozytywnego podejścia do życia oraz grindu przynoszącego sukces. Nie da się go nie lubić, nie da się mu odmówić umiejętności. Puścił kilkadziesiąt sekund utworu na festivalu, na którym nawet nie byliśmy i przez miesiąc nuciliśmy „OKI TO EKSPORTOWY TOWAAAR”. Jak ludziom zaczęło się to przejadać to puścił całość i nucić będziemy go jeszcze długo. Obecny numer jeden, pod każdym względem. Jeśli mielibyśmy słuchać w tym roku tylko jednej płyty, to tej. W ciemno.
grimmy - dead weather
Coś dla fanów bycia smutnym jako lifestyle’u. Jedno z co najmniej trzech, co najwyżej piętnastu alterego Deysa atakuje kolejnym projektem. Ostatni mixtape grimmy’ego był według wielu najlepszym projektem wszystkich wcieleń Czerwiaka łącznie w ostatnich latach. Smutny, ale beztroski. Freestyle’owy, ale wciągający. Niezwykle wpadający w ucho, przy tym niezwykle trudny, do zapamiętania jakiegokolwiek wersu. Tak się żyje w Hashashins, do tego jesteśmy przyzwyczajeni i na to czekamy!
Pojawiające się single wróżą, że tendencja zostanie podtrzymana. Nie po to ktoś taki jak Dey… tfu, Grimmy wydaje album na taką porę roku jak jesień, żeby składać radosne melodie. Bardzo natomiast cenimy, że przy tej jego nostalgii i melancholii umie jeszcze poprowadzić ciekawe melodie i zarapować z przejęciem i pasją. Kolejna pozycja z naszej listy, która może przejść bez większego echa. Kolejna, która na pewno nie powinna.
Comments